Uncategorized

Wykrywanie pętli na przełącznikach EXTREME z exos

Do wykrywania pętli może służyć stp ale ze względów oczywistych ja przeważnie używam mechanizmu ELRP.

Aby skorzystać z ELRP potrzebne jest kilka prerekwizytów:

  • wszystkie porty powinny być w vlanie chronionym przez elrp, ja zwykle tworzę nowy vlan np z tagiem 3000 i przypinam jako nietagowane do niego wszystkie porty
  • włączamy klienta elrp – enable elrp-client
  • dodajemy wszystkie porty i wykluczamy uplinki. Prz dodawaniu możemy wskazać co ma się stać w przypadku wykrycia pętli – czy port ma być wyłaczony, na jak długo czy np. ma być tylko alarm i trap
    • Switch.19 #configure elrp-client periodic elrp_test ports all log disable-port duration 15
    • Switch.20 #configure elrp-client disable-ports exclude 24   (This is optional but vital so that uplink ports do not get disabled)
  • [za https://extremeportal.force.com/ExtrArticleDetail?an=000083207%5D

Oczywiście to najprostsza konfiguracja, możliwe jest zapewnienie ochrony między vlanowej [np configure elrp-client inter-vlan-loop-detection [on | off]
This command was first available in ExtremeXOS 30.1.], czy portów z włączoną autentykacją.

Gdy mamy już skonfigurowany przełącznik, warto pzretestować czy zapięcie pętli między portami wygeneruje wpis w logach:

06/30/2022 09:10:48.55 Disabling port 5. Permanent
06/30/2022 09:10:48.55 [CLI:Default:6] LOOP DETECTED : 107 transmitted, 2 received, ingress slot:port (5) egress slot:port (11)

jeśli tak to warto go wysłać do XMC/Site Engine [oczywiście warto aby był skonigurowany syslog kierujący do XMC/SE]

Gdy mamy już event syslog w SE możemy na jego podstawie wygenerować alarm a co za tym idzie wykonać inne akcje np. wysłać email do administratorów.

W tym celu tworzymy custom criteria alarm, wybieramy jako kryterium Information Criteria edytujemy listę kryteriów i dodajemy frazę [Phrase] jako zawierającą ciąg znaków ‚Disabling port’ zaznaczając przy niej od razu checkbox.

Pozostało nam wskazać w akcjach co ma się wydażyć po spełnieniu kryterium – ja preferuje email [oczywiście musi być skonfigurowany server SMTP tutaj czasem trzeba pogrzebać w plikach konfiguracyjnych z poziomu powłoki]

W opcjach wysyłki można zmienić zawartość wysyłanego maila obudowując o odpowiednie zmienne, ja zwykle ustawiam mu w temacie LOOP: $message

I to cała filozofia.

Extreme Control – EAP-TLS authentication 802.1x

Szybkie howto dla dodania autentykacji po certyfikatach dla Extreme Control

Przede wszystkim nasz NAC gateway czyli appliance extreme control musi być dodany do domeny AD. W tym celu w profilu LDAP musi być konto z uprawnieniami do:

Reset password 
Read and write account restrictions 
Read and write DNS host name attributes 
Validated write to DNS host name 
Validated write to service principal name 
Write servicePrincipalName

oraz do odczytu profili LDAP:

https://extremeportal.force.com/ExtrArticleDetail?an=000090980

po restarcie NAC należy zweryfikować czy dodał się do domeny.

Następnie wrzucamy certyfikaty trusted root [najlepiej bundle z SubCA] oraz jeśli ma to być EAP-TLS generujemy CSR do podpisu w domenie:

certyfikat dla nac z poziomu konsoli ssh nac:

generujemy klucz prywatny i za jego pomocą csr

openssl req -new -key nac01-server.key -out nac1.csr -reqexts SAN -config <(cat /etc/ssl/openssl.cnf <(printf „\n[SAN]\nsubjectAltName=DNS:ena-k3s01.bp-itaka.net”))

certyfikat podpisujemy w domenowym w CA za pomocą kopi szablonu RAS-IAS – ITAKA RAS IAS template z pozomu powershell

certreq -submit -attrib „CertificateTemplate:KopiaRAS-IAS” nac.csr

UWAGA – nazwa template jest bez spacji – inaczej niż to wygląda z poziomu GUI !

Template pownien zostać zmodyfikowany aby uwzględniał nazwę dns z żądania oraz aby cert był wystawiany na 5 lat

Podpisany csr łączymy z kluczem prywatnym server.key

openssl pkcs12 -export -out nac1.pfx -inkey nac01-server.key -in nac1.cer

i wgrywamy do NAC.

Ukraina… ach Ukraina

Wczoraj, a w zasadzie dzisiaj wróciliśmy z kolejnej, weekendowej wycieczki do Lwowa. Na początek to co najbardziej nam utkwiło w pamięci – potworne kolejki na granicy zarówno w jedną jak i w drugą stronę. Jeśli więc planujecie wyjazd w weekend – odradzam. Na wyjeździe z Polski czekaliśmy 4,5h, wracając 7,5h.

Ukraina to jednak dziki kraj.  Przed granica gigantyczna kolejka podzielona na 3 główne pasy:

  1. tiry
  2. do oclenia [tzw czerwony]
  3. nic do oclenia [tzw zielony]

W praktyce pasów robi się 5 bo między pasami śmigają starzy bywalcy i roszady tirów.

W praktyce większość z nas [normalnych turystów] powinna ustawić się na pasie zielonym – jest on najdłuższy i w naszym przypadku ciągnął się jakiś kilometr od przygranicznego ronda w Krakowcu [miejscowość po Ukraińskiej stronie – od polskiej strony Korczowa].

Pas czerwony o połowę krótszy i idący paradkosalnie szybciej [choć przecież czas potrzebny na oclenie, wypełnianie dokumentów etc powinien być dłuższy niż dla tych co nic do oclenia nie mają. Rzeczywistość jest zdecydowanie inna. Przed rondem [jeszcze przed wjazdem na granicę] stoi blokada. Rola owej blokady w założeniach miała chyba sprawiać, że nie będzie blokowało się rondo i że uprzywilejowane samochody będą mogły przejechać. W praktyce jest to przykład korupcji i sobiepaństwa – puszczani są szybciej Ci którzy zapłacą – oficjalne myto to 300 hrywien pod warunkiem, że się zgodzą i że się zdąży przed zmianą łapówkarzy.

Tempo zielonego pasa – 1-15 aut na godzinę… czerwonego dwa razy szybciej. Z rozmowy ze znawcami wynika, że nawet jak się nic do oclenia nie ma można śmiało jechać czerwonym pasem – 1 stopień cwaniactwa zaliczony. Drugim jak się łatwo domyślić jest danie łapówki i jazda międzypasiem. Są jednak jeszcze stopnie 4 i piąty. Po lewej stronie od granicy jest polna droga pełna wądołów lecz nie straszna dla pereł ukraińskiej motoryzacji gdzie łada samara to już lans. Droga ta mija cały korek i wpada tuż przed rondem [pod prąd] i tąże drogą stale cieknie strużka cwaniaków. Najwyższym jednak stopniem i ukoronowaniem cwaniactwa granicznego jest przejazd ostatniej mili pod prąd. Potrzebujemy w tym celu jedynie swiateł awaryjnych i już możem się śmiać ze stojących w kolejce naiwniaków – super prawda ? W szczycie w ciągu  pięciu minut tym sposobem śmignęło koło mnie z prędkością >60km/h 6 aut. Nie… nie były to autobusy wiozące ciężko pracujących ludzi do pracy, nie nie były to nagłe przypadki zasłabnięcia i kobiety w ciąży…

Pod prąd wpadali tuż za blokadą na rondo i dzięki temu czas stania w kolejce wydłużał się o kolejne godziny…

Godziny które można spędzić na miłej konwersacji z rodakami – prawda ? Samochodów z rejestracjami z Polski jest przewaga więc zagajam do pierwszego w kolejności – hmm to już nawet nie akcent zabużański toć to rodowity Ukrainiec, następne auto z rejestracją RTS – to samo i kolejne, i kolejne z rejestracją poznańską i kolejne z dolnośląską i na niemieckich numerach równiez piękna ukraińska mowa. Za dziesiątym podejściem – sukces – krajan, już obyty wyjaśnia że cła na ukrainie duże więc wszyscy ukraińcy rejestrują przez słupy auta w polszy…   500zł taki deal i można się cieszyć swoboda podróżowania.

Po 6 godzinach ruchu dowolnego zjawia się policja, jeden radiowóz przed rondem trochę zatrzymał sznurek podprądowców, jednak na pełen sukces przywrócenia praworządności trzeba było poczekać jeszcze pół godziny na przyjazd dwu kolejnych radiowozów. Wtenczas jak za dotknięciem magicznej różdżki ostatnie 300 metrów do ronda minęliśmy w 5 minut i przeszczęśliwi wylądowaliśmy na kontroli granicznej mogąc otrzymać upragnioną, niesmiertelną karteczkę do zbierania podpisów i pieczątek [podpisów jest dwa i pieczątek również dwa – bez nich można zapomnieć o wyjeździe z Ukrainy] Sprawa po stronie ukraińskiej była już dosyć szybka, trochę gorzej po stronie polskiej gdzie posiadacze aut z rejestracjami polskimi , niemieckimi i czeskimi ustawiali się radośnie na pasie UE. Nic to że środku sami Ukraińcy, kierowca rżnie głupa, że nie wiedział. Dlaczego mnie to złości – otóż dlatego że taki cwaniak wstrzymuje ruch gdyż celnicy odprawiają samochody grupowo po kilka. Więc zamiast puścić bogu ducha winnych turystów, wszyscy czekamy na drobiazgową kontrolę ukraińskiej fugonetki gdzie celnik z psem i śrubokrętem rozkłada tapicerkę na części….

Oczekiwanie umilają odgłosy silników pereł niemiecjkej głównie motoryzacji – 30 letnich volkswagenów kaszlących i dławiących się własnym oddechem, posklejanych taśmą klejącą [tak to nie żart, wiele tych pojazdów sklejonych jest na słowo honoru] Jednemu z nich koło się zepsuło temu wolkswagenu – zapieczone na amen, nieściągalne – niewesoło. Odruchy współczucia jednak przetłumiły oparo-spaliny taniego ukraińskiego diesla buchające prosto w nasze okno i buchające to nie jest za duże sowo. Świeże powietrze łapaliśmy jak ryby  korzystając z krótkich chwil bezautobusowego wytchnienia.

Co można przewieźć – 2 paczki papierosów na głowę – papierosy są potwornie tanie od 7do 22 hrywien co daje ok 1,5 zł paczka.. [Nie potwierdzone info od krajana że za każdą paczkę ekstra – 200 złociszów, a rzeczywiście to potrafią sprawdzać. Przy nas kilka sporych reklamówek wylądowało w koszu.]

Litr wódki bądź podobny ekwiwalent piwa. Alkohole też są tanie.

Paliwo -litr diesla 18-22 hrywny – ok 3 złote, na stacjach leja pod korek, wskaźnik zaczął opadać 180 km od granicy 🙂

Nie wolno – mięso, mleka, jajek

 

Entrophy – szkic

Prolog I

Obudził się nagle, od razu całkowicie trzeźwy z nieuchwytnym wrażeniem jakby stało się coś ważnego. SRP sygnalizował, że do planowanej godziny wybudzenia zostało 40 minut. Wszystko w około wyglądało normalnie, te same widziane codziennie przez ostatnie 5 lat ściany i meble, stanowiące skromne wyposażenie studenckiego dormitorium. Nie zapalając światła lawirując między pozostawionymi w nieładzie rzeczami przemknął się do łazienki. Z lustrzanej powierzchni nad umywalką spoglądała na niego nieciekawa, upstrzona śladami po ospie fizjonomia. Szybko się umył, ogolił i zbierając po drodze spodnie i bluzę udał się do kuchni sprawdzić czy coś jeszcze jadalnego pozostało po zeszłotygodniowych zakupach.

Siedząc przy stole popijając herbatę i zagryzając twardym jak skała sucharem przełączył SRP ze stanu czuwania w tryb aktywny i automatycznie zaczął przeglądać nocne newsy W pewnym momencie trzecia ręka zawisła w pół ruchu nad listą wiadomości. Jego ASB informował, że wysłał prośbę o konsultację do profesora Hegla. Szybka analiza treści wskazywała że o 3 nad ranem Sieć NU uniwersytetu przesłała wyniki o które prosił i zgodnie ze wzorcem behawioralnym ASB pokierował sprawę dalej. Natychmiast przeszedł w głęboki sprzęg i trybie półsyntezy zaczął przyswajać sobie otrzymane od NU informacje. O dostęp do czasu sieci starał się od 2 lat. Tylko dzięki temu, że studiował fizykę zintegrowaną miał możliwość wykorzystania prawie nieskończonych możliwości sieci neuronowej, przez 3 minuty. Minuty, które na wolnym rynku kosztowały więcej niż prywatna wyspa. Sieć NU nieustannie się rozwijała. Pozbawiona świadomości struktura biologiczna zbudowana z oddanych na cele naukowe mózgów potrafiła znaleźć odpowiedź na każde zadane pytanie. Odpowiedź, która rzadko zadowalała pytającego. Złośliwi nazywali NU wyrocznią. Faktem jednak było, że początek NU był końcem wojen, biedy, stagnacji. Pierwsze lata były okresem najbardziej dynamicznego rozwoju w historii. Do czasu gdy weszła w życie ustawa Kellermana, Sushiro i Mireckiego ograniczająca zakres korzystania z NU. Niezwykle intensywny rozwój okazał się o tyle błogosławieństwem co przekleństwem. Niektórzy intuicyjnie czuli, że coś idzie w złą stronę.

Jedną z tych osób był Aleksander Mirecki, profesor fizyki na zjednoczonym uniwersytecie w Petersburgu. To on zadał odpowiednie pytanie NU – o to gdzie zaprowadzi obecny trend. Odpowiedź jak wszystkie inne jawnie została udostępniona wszystkim SRP. Tydzień później przywrócono jeden z głównych systemów walutowych i zamknięto dostęp do NU wyznaczając stawki za korzystanie z jej czasu. To co było darmowe, darmowym być przestało. W jednej chwili 8 miliardów ludzi staneło przed pytaniem co dalej ? Rok 2224 był rokiem pierwszej od 120 lat wojny. Wojny totalnej, w której po jednej stronie staneli obrońcy obecnego trendu z regresjonistami. Wrogiem mógł być każdy. Nie była to wojna tocząca się na zewnątrz. Regresjoniści masowo wyłączali swoje SRP i ASB co natychmiast doprowadziło do załamania wszystkich głównych gospodarek. Powszechny dobrobyt stał się przeszłością. Nastąpiła segregacja niezależna od koloru skóry, wyznania, wieku czy płci. Ludzie obstający przy obecnym trendzie nazwani S-ami stopniowo starali się przywrócić dawny porządek, wypluwając ze swojego systemu wszystkich, którzy byli przeciw. Wydzielone zostały osobne terytoria i znów po półtora wieku pojawiły się granice.

[…]

II

Sprawdził logi ASB. Na szczęście nie było jeszcze za późno. Profesor Guillard nie otrzymał wiadomości i można ją było odwołać. Już dawno wyłączył by swój ABS w diabły, gdyby nie to że odebrano by mu dostęp do NU i stypendium. Chris był ujemniakiem i to głębokim. Na ile głębokim nigdy nie stwierdzono gdyż odkąd odkrył, że tak jest, nie pozwalał aby testy określały go niżej niż -2. Na podstawie kilku eksperymentów, które przeprowadził, oceniał że jego zdolności zwiększania entropii były przynajmniej na poziomie -8. Oznaczało to, że zwykle to czego nie chciał po prostu się nie wydarzało. Nie wydażył się też nigdy test, który by go reklasyfikował i odesłał do zamkniętej enklawy. Sprawami entropii interesował się od dziecka. Fascynowało go dlaczego tak bardzo zaburzone jest prawdopodobieństwo. Badania tego zagadnienia były ciągle w powijakach. Chociaż wiadomo było, że zaburzenia entropii istnieją i mają wpływ na wszystko co nas otacza nie było do końca jasne jak to się dzieje. Powstały narzędzia potrafiące mierzyć poziom entropii i korelować te dane ze środowiskiem w szczególności z ludźmi. Problem polegał na tym, że narzędzia nie zawsze działały, czego Chris był najlepszym dowodem. Wyjątkowo częste awarie, niejednoznaczność wyników, a nawet klęski żywiołowe, sprawiały że dane na ten temat gromadzone były niezwykle opornie. Dlatego powstała enklawa. Miejsce gdzie gromadzono tych, u których odchyły entropijne były bardzo wysokie. To oni byli w stanie przechylić szalę prawdopodobieństwa na korzyść badaczy. Niestety okazało się, że kasta S zbyt silnie upolityczniła enklawę. Z bezinteresownych badaczy stali się kreatorami trendu. Dzięki temu wielu regresjonistów bezwiednie zmieniło strony jakby zawsze byli zwolennikami postępu.

Chris wyszedł ze sprzęgu i na spokojnie zastanowił się nad danymi, które właśnie przeczytał. Było to nieprawdopodobne ale jednak prawdziwe. W kwadrancie ksiC5 istniała największa anomalia entropijna jaką kiedykolwiek zaobserwowano. Istniała i miała się bardzo dobrze, chociaż pierwszego odkrycia dokonano ponad dwadzieścia lat temu. Od tego czasu jednak wszystkie badania, a nawet dwie ekspedycje zakończyły się totalną klapą. Badania utajniono tak skutecznie, że klucze algorytmów zostały skasowane przez co dane stały się bezużyteczne. Oczywiście można było użyć NU do deszyfracji, brakło jednak zainteresowanych, a o badaniach zapomniano. Owszem czasem ktoś coś napomknął, nawet próbowano na nowo rozpędzić machinę poszukiwań. Kończyło się to jednak równie szybko jak się zaczynało.

Chris poczuł ciarki przechodzące wzdłuż kręgosłupa. Ostrożnie… tylko ostrożnie i spokojnie, powtarzał sobie w myślach. Nie spieprz tego. Na początek zgrał backup behawioralny na prywatny, kupiony nielegalnie neurointerface NI. Jeśli zdąży się że zapomni dlaczego to co właśnie odkrył jest ważne NI wstrzyknie tę informację prosto do jego świadomości. Chris zmodyfikował NI o algorytmy entropijne i mały generator dyspersyjny. Była duża szansa, że będzie odporne na zaburzenia pola.

Od kiedy micronet losowo skanował wszystkie przystawki ASB wolał się zabezpieczyć. NI informował go o prawdopodobieństwie skanu i na czas skanowania wymazywał wszystkie informacje, które mogły by sprawić że Chrisem zainteresuje się ktoś więcej niż manager targetingowy reklamy. Zresztą był wzorowym obywatelem, NI za niego dbał o profil behawioralny, bez niego ASB po pierwszym skanie został by sklasyfikowany jako wadliwy albo co bardziej prawdopodobne sam Chris stałby bardziej znany niż zamierzał.

Teraz jednak miał inne zmartwienie, algorytmy entropijne nie powstrzymają zmiany na długo. To była jego szansa, musiał działać szybko. Rok temu odkrył, że zmiany entropi są nieuchronne acz powolne. Im więcej dać im czasu tym bardziej wzorzec się utrwala. Stąd też generator dyspersyjny, niśmiała próba rozproszenia wzorca, zaburzenia conntinuum entropijnego, w ograniczonym, prawie niezauważalnym w skali kosmicznej zakresie, zakresie który dla Chrisa był jednak bardzo ważny gdyż obejmował jego własną osobę. Chris wykorzystywał własne właściwości entropijne. Jego -8 dawało mu do ręki potężne narzędzie, które zamierzał wykorzystać. Ponownie wszedł w sprzęg jednak tym razem włączył się w strumień sieci społecznościowej FacePrime. Udało mu się wyselekcjonować i poznać ok 150 osób na całym świecie których współczynnik entropijny był poniżej -5. Niektórym z nich pomógł przejść testy. Teraz potrzebowął ich pomocy. Korzystając z przygotowanego szablony VR wywołał prywatną, szyfrowaną manifestację vprzestrzenną i wysłał zaproszenia. Aby nie tracić czasu nałożył na ASB silne ograniczenia NI i pozostawił w VR swoją manifestację, która gdy pojawią się inni przekaże wszystkie informacje i odpowie na ewentualne pytania. Ciągle w sprzęgu uruchomił podprogram symulacyjny, odłączył SRP i wyszedł z dormitorium wprost w chłodne przedpołudnie. Na ulicy wybrał kierunek na centrum lotów. Wiedział, że w najbliższej okolicy nie ma żadnego skanera. Nieprzypadkowo zamieszkał właśnie tutaj. Nieśpiesznie idąć przed siebie rozglądał się wokoło. Jak na złość nie było nikogo kto nadawał by się do realizacji planu. Za chwilę wejdzie w strefę skanu i będzie za późno. Zwolnił kroku udając głęboki sprzęg pochylił głowę. Sekundy wlokły się jak godziny, na plecach czuł strużkę potu. Nie pamiętał kiedy ostatnio czuł się w ten sposób. Wszystkie przygotowania, miesiące badań, nadzieja na to, że kiedyś przyjdzie ten dzień. Teraz gdy nadszedł Chris czuł się jakby nie było to realne. Działał automatycznie podczas gdy jego świadomość nie przyjmowała jeszcze tego do wiadomości. Zamerzał złamać wszystkie obowiązujące zasady. To już nie było niewinne hakowanie sieci za które co najwyżej mogli go wylać z uczelni i zamknąć limit kredytów. Chris zamierzał porwać statek międzygalaktyczny klasy Omega. To jednak był wierzchołek góry lodowej. Jeśli jego przypuszczenia były słuszne, zamierzał też wywołać dystorsję entropijną mogącą zmienić cały dotychczasowy porządek rzeczy i to w skali całej galaktyki.

Nareszcie zobaczył przed sobą tego na kogo czekał. Potrącony niby przypadkiem przechodzień nie wiedział, że użyczył Chrisowi fragmentu swojego DNA. Po chwili najbliższy skaner bezrefleksyjnie zarejestrował że przechodzący w kierunku swojego mieszkania pan Nakamura  nagle zawrócił w kierunku kosmoportu.

Chris bez problemu przebył dalszą drogę. SRP informował, że z każdą chwilą rośnie wsparcie ze strony jego przyjaciół. Współczynnik entropijny w otaczającej go przestrzeni był tak niski że pewnie strażnik który by zamierzał go zapytać o dokumenty dostał by nagłego ataku wyrostka lub ataku śmiechu z powodu niedorzeczności tej myśli. Dziwnym trafem też drzwi do kosmoportu były szeroko otwarte,  skanery wyłączone, a automatyczny system weryfikacyjny zastąpiony ręcznym. Chris przeszedł więc bez większych przeszkód przez stanowisko kontrolne, zwinął po drodze zgubione przez roztargnionego pilota dokumenty, połączył się z siecią lokalną LL i udając Aleka Sorenberga, pilota klasy S bez dalszych przeszkód dostał się na pokład wysłużonego wahadłowca. Przez LL wysłał zawiadomienie, że wahadłowiec uległ awarii i wszyscy muszą niezwłocznie opuścić pokład. Prawdziwy pilot Sorenberg cierpiał właśnie niewypowiedziane katusze w lotniskowej toalecie.

Gdy pokład był już pusty, włączył maskowanie, sprzęgł SRP z interfaceem wahadłowca i przerzucił podprogramy sterujące oraz koordynaty trasy. Przez chwilę stał w bezruchu, rozedrgany i niespokojny. Teraz nie miał już nic do roboty przez następne 2 godziny, jednak buzująca w żyłach adrenalina sprawiała że ręce nie mogły znaleźć miejsca na oparciach fotela. Co chwilę wstawał i chodząc od ściany do ściany przewijał w myślach wydarzenia ostatniego dnia.

Słownik:

ASB – autonomiczny system behawioralny.

SRP – system rozszerzonej percepcji. System opracowany w 2156r na uniwersytecie New Dehli jako rozszerzenie możliwośći mózgu ludzkiego poprzez dodanie nowych zmysłów i zwirtualizowanych możliwości manipulacji. Rozwój technologi był możliwy dzięki wznowieniu badań Hiro Yamagato, który w pierwszej połowie XXI w opracował podstawy interfaceów bionicznych twierdząc, że mózg można wykorzystać i programować jak  komputer.  We wczesnej fazie wykorzystane zostały także badania nad interfejsami myślowymi używanymi do sterowania protezami. Badacze zwrócili uwagę że mózg ludzki odpowiednio stymulowany potrafi uczyć się nieznanych nowych zmysłów i zachowań.

SRP opiera się o niezależny, prekonfigurowany konstrukt neuronowy, symulujący w różnym zakresie [zależnym od indywidualnych predyspozycji]  rozszerzenia percepcji &-sight, &-touch, &-move. Osoba z zaimplementowanym SRP zyskuje poprzez &-sight stałą wizualizację wirtualnego interfejsu dla konstruktu neuronowego. Obsługa interfejsu odbywa się poprzez tzw. RC – rozszerzenia ciała w wersji pierwotnej dodatkowe ręce obsługujące &-touch.

System zapewnia też komunikację z systemami zewnętrznymi poprzez konwersję i wzmocnienie fal mózgowych.

hasła skojarzone: syntetyk, ASB, naturaliści, &-sec
syntetyk- osoba która zdecydowała się na syntezę konstruktu neuronowego z własnym mózgiem. Proces taki w większości przypadków prowadził do upośledzenia niektórych funkcji poznawczych lub motorycznych. W 2193 roku został wprowadzony WCW wskaźnik całkowitej wydajności systemu określający graniczną wartość PSI [funkcji objętych świadomym nadzorem]

IKZE – ING jak działa :) Czy warto oszczędzać ? Jaka emerytura ?

Dziś krótko,

chcąc uniknąć podatku i myśląc o emeryturze zainteresowałem się indywidualnymi kontami zabezpieczenia emerytalnego.  Nie jest to wprawdzie model z UK gdzie mało, że nie płacę podatku to jeszcze państwo mi dokłada, ale zawsze coś.

Co mnie jednak skłoniło do napisania tego krótkiego wpisu to kolejny przykład bankowej zagrywki drobnym drukiem. Otóż ING zachęca klientów wysokością kapitału po 28 latach – ponad 300k – to już coś ! Ale, ale –  jak to policzyli cytuję:

„Wyliczenia dokonano w oparciu o obecnie obowiązujące stawki oprocentowania dla Indywidualnego Konta Zabezpieczenia Emerytalnego przy założeniu, że pierwsza wpłata w wysokości maksymalnej kwoty ustalonej na 2015 r. rok następuje w dniu otwarcia IKZE, a każda kolejna wpłata maksymalnej kwoty dokonywana jest w rocznicę otwarcia IKZE i jest większa od kwoty w roku poprzednim o 4,8% (przewidywany wzrost limitu wpłat na IKZE w kolejnych latach). Końcowa wartość oszczędności (kapitał + odsetki) pomniejszona jest o 10% podatek zryczałtowany. Wyliczenia ulgi podatkowej dokonano przy założeniu 32% stawki podatkowej.
Niniejsza symulacja ma charakter wyłącznie informacyjny i nie jest ofertą ani propozycją nabycia produktu w rozumieniu przepisów prawa.”

Sobaka pogrzebana leży w magicznych 4,8% dokładanych co roq. Okazuje się, że o ile w 1 roku wpłacamy marne  4750 to po 28 latach powinniśmy wpłacać co już 16 800 !!! hahaha fajnie nie ?

Realnie bez owych 4,8 % będziemy mieli zamiast 300k przy założeniu oprocentowania 1,5% 164 000zł – 10% czyli ok 148 000 zł. Nie najgorzej ? Pewnie ale nie zapominajmy o inflacji. Co roku przecież za nasze pieniądze możemy kupić mniej…

Zakładając że inflacja będzie wynosiła 3% [średnia z ostatnich 5 lat] nasz 148000 stopnieje do 64 000.

Gratuluje ING marketingu….

Macro – mieszek i m42

Obrazek

Jakiś czas temu obiecałem wpis nt. mieszka i starych obiektywów m42.Oto on.

Rozwiązanie sprawdza się świetnie choć od razu zaznaczę że nie należy spodziewać się cudów 🙂

Najprostszy układ czyli puszka, adapter pentax-m42, mieszek, obiektyw [w tym przypadku pentacon 105 2,8] Bardzo dobrze sprawdza się w terenie, w słoneczny dzień nawet bez lampy. Przykładowe zdjęcia poniżej:

Obrazek

ObrazekObrazek

Obrazek

I crop 100%

Obrazek

Chcąc uzyskać większe odwzorowania – wydłużamy mieszek. Tracimy jednak wtedy światło. Zaletą mieszka jest to, że w odróżnieniu od pierścieni możemy go swobodnie wydłużać i skracać.

Robiąc zdjęcia w ten sposób należy pamiętać o tych samych zasadach, które obowiązują przy macro opisanym w poprzednim poście

– ostrzymy oddalając i przybliżając aparat do obiektu

– im większa przesłona tym większa głębia ostrości kosztem mniejszego światła. W moim przypadku zadowalającą głębie dało się uzyskiwać przy przesłonie 8.

– stabilna pozycja to podstawa, drgnięcie ręki i mamy obiekt poza głębią albo zamiast główki wyszła nam d.. 🙂

Generalnie jednak przy odrobinie cierpliwości i czasu można tym zestawem robić świetne zdjęcia.  Aby były jeszcze lepsze można użyć lampy z dyfuzorem. Taki dyfuzor śmiało można wykonać ręcznie, jest na ten temat kilka wątków w sieci w tym najlepszy chyba, który każdy amator macro powinien znać: http://www.pentaxforums.com/forums/12-post-your-photos/51505-macro-my-macro-photos-5.html

 

Drugi zestaw oferujący większe odwzorowania to puszka-adapter-mieszek-obiektyw-odwrócony obiektyw. W moim przypadku jako odwrócony posłużyła kitowa 55ątka. Tutaj niestety z ręki jest ciężko złapać ostro cokolwiek zaś przy przesłonie 5,6 już jest ciemnawo. Lampa i statyw mogą okazać się niezbędne.

Obrazek

Na szybko zdjęcie z ręki bez lampy –  post mortem jakiegoś znalezionego żuczka.

Obrazek

Zdjęcie z przesłoną 5,6 w 105piątce z pełną dziurą w 55piątce. Jak widać głębia ostrości jest bardzo niewielka ale nie jest najgorzej.

Próbowałem jeszcze mieszka z pentaconem 28mm 1,8 ale ten układ się nie sprawdza. Ostrzy z 3 milimetrów 🙂 Generalnie do mieszka musi być tele.

Podsumowując – obiektywy m42 z mieszkiem sprawują się nieźle choć mnie brakuje ostrości rysynku. Następnym zestawem będzie mieszek plus dobre tele pentaxa.

 

Jak zbudować koło garncarskie v.1.0rc

Obrazek

Po zakończonej sukcesem budowie pieca chlebowego, przyszła pora na nie mniej zaawansowany projekt rękodzielniczy czyli koło garncarskie. Pierwotnie chciałem zbudować koło o napędzie ręcznym…wróć nożnym. W głowie rodziły się już plany, alledrogo i gumowedrzewo zostały przeszukane pod kątem kół od wozu [żeliwnych :)] oczyma wyobraźni widziałem już moje wielkie toczące się po garncarsku koło wśród… no właśnie wśród czego owo sporawe koło toczyło się ? Rozochocona imaginacyja podpowiadała salon, garaż podwórko i nawet rozpoczęła nierówną walkę z racjonalizmem  aby docelowo oddać pole i powrócić, na tarczy, do sfery planów uwzględniających rozmiar 🙂

Wiadomo bowiem, że rozmiar ma znaczenie, w tym przypadku jednak im mniejszy tym lepszy [byle nie za mały].

Po weryfikacji wszelkich ograniczeń zdecydowałem się na koło elektryczne, wiem, nie tak oldschoolowe i folktrendy, ale zdecydowanie ustawniejsze i wygodniejsze w użytkowaniu i cóż, lepszy rydz niż nic.

Jak zwykle zacznę od kosztów.

Ceny gotowych kół to 1800-6000zł – kwota przerażająca, zaporowa i zniechęcająca. Gdy jednak przeanalizowałem wszystkie koszty budowy, doszedłem do wniosku, że zbuduję takie koło za złotych polskich 150. Tak więc kolejno budżetowaniu i wydatkowaniu uległy:

– AVT1613 Regulator obrotów silnika indukcyjnego : 62 złote z wysyłką, już zmontowany, choć można się pokusić o kupno kita i polutowanie. Z braku dobrej lutownicy wyszło taniej kupić gotowca.

– Silnik od pralki – 60 zł z wysyłką [ ważne aby miał kondensator i odpowiednie obroty]

– Miska – 6 zł

– deska do krojenia warzyw – okrągła : 12 zł [można zaiwanić cichaczem żonie z kuchni]

Jak widać przekroczyłem budżet 😦 Byłżebym nie przekroczył gdybym kółko wyciął z kawałka blatu, który został z kuchennych rewolucji.

Spostrzegawczy czytelnik od razu zauważy, że czegoś tutaj brakuje. Tak, brakuje ramy, stolika, generalnie czegokolwiek na czym będzie się nam koło trzymać. Ja wziąłem się na sposób  i wykorzystałem posiadany wcześniej stół warsztatowy, w którym po prostu wyciąłem dziurę na ośkę silnika i przykręciłem tenże od spodu do blatu.

DSC_00893

Pozostało kilka kwestii technicznych.

1. Jak podłączyć silnik i regulator

2. Jak przymocować koło/toczek

3. Jak wypoziomować całość i wyeliminować ‚bicie’

4. Jak zrobić pierwszy garnek 🙂

Zanim jednak opowiem o tym jak rozwiązać powyższe powiem, że budowa koła to czysta przyjemność i wbrew pozorom dosyć prosta czynność. Nie należy się więc zniechęcać tylko śmiało działać. Każdemu kto podejmie wyzwanie życzę powodzenia.

Teraz szczegóły. Silnik, który kupiłem jest zwykłym silnikiem od pralki posiadającym kilka uzwojeń, nie wdając się w szczegóły – do prania i wirowania. Nas interesuje tryb prania. Silnik powinien mieć w tym trybie ok. 300 obrotów na minutę. Można to zobaczyć na tabliczce znamionowej. Przed kupnem silnika należy zobaczyć czy w sieci jest schemat podłączeń, jeśli nie czeka nas sprawdzanie oporności na uzwojeniach. Zwykle takie silniki mają na kostce 5 wyjść i wygląda to tak:

1 I  2 I

3 I  4 I

5 I

U mnie należało podłączyć napięcie 230v do piątki i dwójki, zaś między 1 i dwójką wsadzić kondensator. Można też 5-1 i kondensator 1-2 [lewe prawe obroty] Kondensator musi mieć pojemność taką jakiej wymaga silnik, zwykle na silniku lub w dokumentacji jest to opisane. Jeśli silnik był wyciągnięty razem z kondensatorem z pralki to nie musimy się tym martwić. W moim przypadku był to 16uF 500V.

Silnik przed montażem możemy sprawdzić, nawet bez kondensatora, podłączając napięcie [ u mnie 2-5] Silnik powinien zacząć buczeć, lub ruszyć. Jeśli nie rusza można delikatnie pokręcić oską.

Regulator obrotów podłączyłem na wejściu, tutaj nie ma żadnej filozofii, wszystko ładnie pokazane w instrukcji. Dobrze jest go zabezpieczyć osłoną plastikową [można kupić w dowolnym markcie lub zrobić] Regulator musi być dobrany do mocy silnika. U mnie to 45-60 wat więc malutko. Są jednak silniki mocniejsze i tam trzeba inny lub drogi falownik. Ten regulator jest konstrukcją oparta o triak, takie ustrojstwo co lubi się grzać więc powinien mieć raz – radiator [kawałek metalu oddający ciepło], dwa przewiew aby się chłodził.

Jeżeli chodzi o przymocowanie toczka, z tym miałem sporo zabawy. Najlepiej jeśli kupimy silnik z w miarę dużym kółkiem na ośce, lub takie pasujące do ośki kółko osobno. Ściągnięcie samodzielnie tego kółka raczej nie wchodzi w rachubę więc trzeba wyważyć rozmiar dziury w blacie i możliwość przykręcenia potem większego krążka. Ja jako krążek pod toczek wykorzystałem leżącą mi luzem tarczę  szlifirską, którą przykręciłem śrubami do kółka pasowego. Można też zamiast bezpośrednio posadowić toczek na oście zastosować koło pasowe, trzeba jednak przemyśleć przełożenie i łożyskowanie takiego układu.

Kolejnym etapem był montaż toczka i jego poziomowanie. W tarczy wykonałem dwa otwory przewiercając się przez tarczę i przez wycięte wcześniej koło z blatu. W ten sposób miałem idealnie zgrane otwory. Zanim więc przykręcicie do kółka pasowego koło podstawy dobrze jest wykonać ten krok. W powstałe w kole podstawy otwory wkręciłem obcięte śruby, które służyć będą mocowaniu toczka.

Po nałożeniu toczka przed dokręceniem śrub – scentrowałem na ile się dało koło i dokręciłem w tej pozycji. Następnie po uruchomieniu wyeliminowałem ‚bicie’ przykładając delikatnie do skrajnej krawędzi koła ołówek – w ten sposób zaznaczając ew. nierówności i brak poziomu. Następnie w znanych już miejscach na podstawie toczka dokleiłem cienkie warstwy papieru eliminując problem.

Tak powstałe koło sprawuje się nienajgorzej 🙂 Teraz czas na naukę toczenia. To znacznie trudniejsze niż sama budowa i na początki na pewno się Wam nie uda. Nie należy się zrażać. Toczenie na kole wymaga cierpliwości, dokładności pewności w ruchach i cóż delikatności.

Na pierwszym zdjęciu widać prawie gotowe koło i pierwszy wyrób…no może nie pierwszy … pierwsze dwa zgodnie z polityką ekologiczną zielonej wyspy poddałem recyklingowi 🙂

Oczywiście to co widać na zdjęciach to fazy budowy. Docelowo należy zabezpieczyć wszystkie kable dobrze je izolując, szczególnie zwrócić uwagę na kondensator [możliwe przebicia] i włącznik – dotykamy go mokrymi rękami. Można się pokusić o zabudowę silnika np ażurową skrzynką plastikową tak aby przypadkiem nie uszkodzić siebie lub silnika 🙂 Wybierając i montując miskę należy też wybrać taką której dno jest wyprofilowane tak aby woda ściekała na zewnątrz ewentualnie przy montażu tak je wyprofilować. Chodzi o to aby woda nie ściekała do silnika. W miejscu łączenia ośki z miską można dać uszczelkę lub dokleić gumowy kołnierz.

Trzeba też mieć świadomość tego co się robi i jak się użytkuje. To nie jest sklepowy produkt z homologacją tylko domowa prowizorka 🙂

PS. Problemy jakie napotkałem

– przy zmniejszeniu obrotów silnik mocno słabnie

– silnik przy dłuższej pracy przy obciążeniu mocno się potrafi podgrzać [jednakowoż można spokojnie coś wykonać. 15-30 min pracy]. Sądziłem że to wada silnika, przebicie między uzwojeniowe, jednak sprawdziłem inny silnik i jest to samo. Liczę się z tym, że jak się zapomnę w toczeniu to go spalę 🙂

– Nie udało mi się do końca wyeliminować drobnego bicia więc toczenie wymaga troszkę więcej uwagi. Pewnie wersja 2.0 alfa będzie lepsza.

– Dziękuję użytkownikowi Andrzej za cenną uwagę dotyczącą bezpieczeństwa.

W razie pytań zachęcam do zostawiania komentarzy.

DSC_0086

 

Sztuczna inteligencja

Dziś brałem udział w panelu dot. sztucznej inteligencji czy tez systemów inteligentnych. Nie będę się jednak rozwodził nad sieciami neuronowymi i tym jak przetwarzane są dane przez perceptrony warstw ukrytych. Nie będę pisał o matrycach semantycznych ani systemach inteligentnych. Skupię się tylko na jednej, rzeczy która od jakiegoś czasu w tym kontekście zwraca moją uwagę. Mamy przecież już inteligentne proszki, tostery, suszarki, pieluchy. Otoczeni jesteśmy wszechobecną inteligencją. Takąż właśnie nie musimy wykazywać się już zbyt często, cedując ten przykry obowiązek na zewnątrz. Taki outsorceing inteligencji.  Ma to dwie złe strony. Jedna to taka, że nawet przy tych bardziej ‚inteligentnych rozwiązaniach’ powinno się włożyć wymierną ilość inteligencji w ich projektowanie co nie zawsze ma miejsce. Nawet nasz mózg, jak dotąd najdoskonalszy kreator inteligentnych rozwiązań, jest omylny. Tak więc trzeba krytyczne popatrzeć na ‚inteligentne’  rozwiązania zewnętrzne. Drugą złą stroną jest to, że umiejętnie zaprojektowane systemy, obdarzone zdolnościami analitycznymi i umiejące uczyć się i rozwijać mogą sprawić, że w konfrontacji z nimi wypadamy jako ludzie słabo. Szczególnie w pewnych ograniczonych obszarach. Pisałem nie dawno o polowaniu na jelenia. To dzięki tego typu systemom kasyno zawsze wygrywa. Zaawansowane algorytmy, które przetworzyły ogromne ilości danych są w stanie opracować konkretne scenariusze. Podobnie rzecz się ma przy systemach giełdowych, operacjach walutowych etc. Coraz częściej ludzkie decyzje zastępowane są szybszymi i czulszymi algorytmami. Na koniec polecam do przeczytania Czarne Oceany  Dukaja. Poza naprawdę dobrym kawałkiem prozy mamy tam do czynienia z pewnym mającym solidne podstawy wizjonerstwem.

Z pamiętnika informatyka – Zarządzanie siecią w MŚP

Jednym z częstych pytań jakie stawia sobie osoba zarządzająca siecią IT [lub jakie jej jest stawiane] to pytanie o to dlaczego coś nie działa.

Co wiadomo ?

 

Wiadomo, że ma działać.

Wiadomo, że nie działa.

Wiadomo kto jest winien.

 

Ważne, że nie da się pracować bądź pracuje się źle, nie komfortowo i coś należy z tym zrobić. To już dwa cośie. Dla kogoś z pewnym doświadczeniem pierwszy coś w małych sieciach zwykle nie rodzi problemów. Bywa, że nie ma internetu, padła drukarka, dysk, prąd.  Sprawa robi się skomplikowana gdy sieć jest większa, jest w niej kilka newralgicznych usług, różne technologie i lokalizacje. W tym przypadku niełatwo jest odpowiedzieć nie tylko na pytanie co nie działa ale co więcej dlaczego nie działa.

Od odpowiedzi na te pytania zależy bardzo wiele i to bardzo wiele w przełożeniu zarówno na jakość pracy jak i na finanse. Tutaj też popełnianych jest najwięcej błędów. Wielokrotnie zła diagnoza powoduje, że naprawiamy, wymieniamy, doinwestowujemy coś co tego tak naprawdę nie wymaga – omijając tymczasowo problem rzeczywisty.

Tutaj niestety nie ma już prostych rozwiązań, liczy się żelazne doświadczenie i instynkt, tak tak instynkt informatyczny, który niejednemu adminowi uratował tyłek. Podstawową zasadą jest – nie poddawać się, drążyć temat aż do rozwiązania. Osobę dobrą w tym co robi poznamy właśnie po wytrwałości w rozwiązywaniu newralgicznych problemów.

Weźmy pierwszy lepszy przykład:

Zgłoszony problem: program sprzedażowy – ‘coś woooolno działa’

Częstotliwość: przez ostatnie pięć minut i w ogóle wszystkim i często

Możliwe przyczyny:

Tutaj zaczynają się schody 🙂 ja preferuję metodę eliminacji od najmniejszej do największej czyli idziemy na wojnę.

 

1. Wywiad

Pytamy osobę zgłaszająca problem o maksymalnie dużo szczegółów dotyczących zaistniałej sytuacji. Cały czas pamiętamy, że ludzie kłamią ! Nie ma co liczyć na szczerą odpowiedź na pytanie o to czy przypadkiem nie ściągała czegoś z sieci w tym czasie czy nie grała w grę te pytania możemy sobie śmiało darować. Po drodze oczywiście borykamy się często z niezadowoleniem, rozgoryczeniem i wylewanymi żalami etc.

Załóżmy, że z sukcesem zebraliśmy dane i wyeliminowaliśmy problem po stronie użytkownika. Na wszelki wypadek standardowa procedura administracyjna numer 1 – prosimy aby osoba włączyła i wyłączyła komputer

 

2. ‘u mnie działa  [UMD]’

To etap drugi. Często mniej ambitny admin na tym etapie poprzestaje i pławiąc się w samozadowoleniu oczekuje na zbliżającą się konfrontację z Frontem Niezadowolonych Użytkowników [FNU] i okazanie im swojej wszechwiedzy i informatycznej wszechwładzy. Problem niestety występuje gdy zamiast FNU pojawi się SKMZ znaczy Szef, Który Może cię Zwolnić. Okazywanie mu wszechwiedzy jest możliwe i co więcej czasem wskazane jednak pamiętajmy, że coś nie działa, a winny już jest.  Z pozycji winnego ma się kiepską perspektywę negocjacyjną.

W tym punkcie najlepiej więc jest się upewnić jak coś działa u zgłaszającego problem. Wizyta osobista ma również inne dobre/złe strony [niepotrzebne skreślić]

 

3. Eskalacja

Wprawdzie UMD, ale u innych też już D więc incydent był tymczasowy jakkolwiek wystąpił już któryś raz więc stał się PROBLEMEM. Więc mamy eskalację, a co za tym idzie bierzemy się za to od razu lub wpisujemy w grafik.

 

4. Poszukiwania

Jak wspomniałem ja zwykle eliminuję kolejno wąskie gardła. Czasem oczywiście można od razu trafić ale częściej jest to żmudne poszukiwanie.

Tak więc sprawdzamy:

– czy sieć działa jak należy, pingujemy, trejsrutujemy, wireszarkujemy i co tam kto jeszcze lubi

– czy ktoś nam nie bruździ – tzn czy nie mamy w sieci wompierza [ssie wszystko jak popadnie z internetu], audiofila, informatyka/admina [uchowaj Boże] pracującego jako nieinformatyk, depresyjnego ekstrawertyka dzielącego się z innymi bazą danych czy też innego złośliwca, który np. przyniósł z domu swój router 🙂

(Przed wieloma z powyższych oczywiście można się zabezpieczyć jeśli mamy czas i środki.)

– czy nie mamy do czynienia z atakiem. Z tym bywa różnie. Ktoś mógł coś złapac wewnątrz i rozwiewa po sieci. Ktoś z zewnątrz np. chiński botnet MAO sprawdza podatność naszego firewalla itp. Tak więc sprawdzamy logi, sprawdzamy, sprawdzamy…wieczór już blisko a logow nie ubywa. Tak to jest z logami, jest ich od groma i trochę. Co więcej dokładne logi bywają gorsze w skutkach od samego problemu. To tak jak z człowiekiem, nie robi się nigdy tomografi całego ciała bo zawsze coś wyjdzie. W logach zawsze coś się znajdzie. Dobrze sobie zostawić takie ‘coś’ aby mieć na podorędziu, tak na wszelki wypadek, jakby ktoś pytał 🙂

Logom należy jednak dać tyle czasu ile akurat mamy na zbyciu resztę poświęcimy na starą dobrą detektywistyczną robotę.

– czy wszystko działa/działało jak należy w chwili wystąpienia problemu. Czy coś zaczęło, skończyło działać w tym czasie ?

Miałem kiedyś przypadek gdy w jednej z dystrybucji linuksa crontab ustawiał czas wykonania usług jako czas ostatniej edycji tegoż. Efekt był taki, że zamiast o 3 w nocy proces indeksowania odbywał się o 13:10.

 

– czy coś zmieniałem/ ulepszałem/ dodawałem – ten punkt można przenieść w dowolne miejsce tej listy w zależności od obecnej samooceny. Jakkolwiek na to patrzeć każdy admin musi się zaprzyjaźnić z brzytwą ockhama i to nie po temu, żeby nie straszyć zarostem [o higienie i wizerunku napiszę innym razem] ale po to aby wiedzieć, że jeśli coś działało a nie działa to najpewniej coś się zmieniło w naszej sieci i niewykluczone, że winny jest wszechtwórca zmian znaczy na przykład autor tego tekstu.

– dokonujemy rutynowych inspekcji – miejsce na dyskach serwerów, kabelki w serwerowni, lampki czy świecą na zielono i radośnie mrugają itd

– dalsze poszukiwania

jeśli do tej pory się nie udało to albo trzeba zastawić pułapkę, zaczekać na ponowne pojawienie się problemu lub przeprowadzić testy i symulacje. najlepiej jeśli mamy dostęp do punktu sieci gdzie problem został zgłoszony. Czasem może to być rzecz całkowicie banalna jak zepsuty enter w klawiaturze, czasem jakaś zmienna środowiskowa, która występuje tylko tam.

– Eureka

Udało się znaleźć źródło problemu. Chociaż może ujmę to inaczej – udało się znaleźć prawdopodobne źródło problemu.

– Eliminacja

Eliminacja problemu to osobny rozdział pracy admina, powiem tylko że należy pamiętać o tym że winny już jest więc w żadnym razie nie należy wskazywać żadnego innego a broń cię informatyczny potworze spagetti żeby wskazać palcem jakąś kobietę. Swoją winę możemy umniejszyć, zamazać wyprostować swoją dzielną postawą i konstruktywną samokrytyką. Co więcej porażkę możemy przekuć na sukces np. stwierdzeniem, że aby w przyszłości nie było więcej takich problemów potrzebny jest nowy błyszczący posiadający dziesięć kwadrylionów ramu hot słapowy server. Ktoś dla kogo posiadanie takiegoż serwera nie jest sukcesem powinien przestać czytać i zastanowić się czy bycie adminem nie jest za mało depresyjne.

 

– Raportowanie

Bardzo ważny etap, pamiętamy, że nie jest ważne to co jest tylko to co zostanie zapisane, zapamiętane, zaszufladkowane. To jak ze stwierdzeniem kierowcy że w aucie odpadło koło. Jak to brzmi ? Odpadlo koło. Ile auto ma kół – 4 ile jest ? – 3, Są trzy koła ! Brzmi zupełnie inaczej prawda ?:) W raporcie można napisać, że były trzy sprawne serwery ? To, że akurat ktoś potknął się o kabel zasilania czwartego nie musi nikogo interesować. Chyba, że bardzo dociekliwego szefa. Taki szef to skarb. Wiecie co się robi ze skarbami.

– Konkluzja

W pracy admina rozwiązywanie problemów to chleb powszedni, są różne podejścia i metody radzenia sobie z nimi. Wiele zależy gdzie z kim i dlaczego coś robimy. Słyszałem kiedyś, szef wielkiej firmy powiedział, że dla niego najlepszy administrator IT to taki, o którym nic nie wie. Życie jednak pisze inne scenariusze i czasem dobrze jest przypomnieć chlebodawcy o swoim istnieniu nie tylko wędrując po podwyżkę czy podpis na karcie urlopowej. Nagminnym choć błędnym myśleniem jest, że jeżeli wszystko działa to po co przepłacać ? Za dobry admin może być swoim własnym wrogiem w tym względzie. Dlatego doradzam rozwagę.

 

Podsumujmy, co wiadomo?

– Wiadomo, że coś działa.

– Wiadomo dlaczego  – magia.

– Wiadomo kto będzie winny jak przestanie.