Ukraina… ach Ukraina

Wczoraj, a w zasadzie dzisiaj wróciliśmy z kolejnej, weekendowej wycieczki do Lwowa. Na początek to co najbardziej nam utkwiło w pamięci – potworne kolejki na granicy zarówno w jedną jak i w drugą stronę. Jeśli więc planujecie wyjazd w weekend – odradzam. Na wyjeździe z Polski czekaliśmy 4,5h, wracając 7,5h.

Ukraina to jednak dziki kraj.  Przed granica gigantyczna kolejka podzielona na 3 główne pasy:

  1. tiry
  2. do oclenia [tzw czerwony]
  3. nic do oclenia [tzw zielony]

W praktyce pasów robi się 5 bo między pasami śmigają starzy bywalcy i roszady tirów.

W praktyce większość z nas [normalnych turystów] powinna ustawić się na pasie zielonym – jest on najdłuższy i w naszym przypadku ciągnął się jakiś kilometr od przygranicznego ronda w Krakowcu [miejscowość po Ukraińskiej stronie – od polskiej strony Korczowa].

Pas czerwony o połowę krótszy i idący paradkosalnie szybciej [choć przecież czas potrzebny na oclenie, wypełnianie dokumentów etc powinien być dłuższy niż dla tych co nic do oclenia nie mają. Rzeczywistość jest zdecydowanie inna. Przed rondem [jeszcze przed wjazdem na granicę] stoi blokada. Rola owej blokady w założeniach miała chyba sprawiać, że nie będzie blokowało się rondo i że uprzywilejowane samochody będą mogły przejechać. W praktyce jest to przykład korupcji i sobiepaństwa – puszczani są szybciej Ci którzy zapłacą – oficjalne myto to 300 hrywien pod warunkiem, że się zgodzą i że się zdąży przed zmianą łapówkarzy.

Tempo zielonego pasa – 1-15 aut na godzinę… czerwonego dwa razy szybciej. Z rozmowy ze znawcami wynika, że nawet jak się nic do oclenia nie ma można śmiało jechać czerwonym pasem – 1 stopień cwaniactwa zaliczony. Drugim jak się łatwo domyślić jest danie łapówki i jazda międzypasiem. Są jednak jeszcze stopnie 4 i piąty. Po lewej stronie od granicy jest polna droga pełna wądołów lecz nie straszna dla pereł ukraińskiej motoryzacji gdzie łada samara to już lans. Droga ta mija cały korek i wpada tuż przed rondem [pod prąd] i tąże drogą stale cieknie strużka cwaniaków. Najwyższym jednak stopniem i ukoronowaniem cwaniactwa granicznego jest przejazd ostatniej mili pod prąd. Potrzebujemy w tym celu jedynie swiateł awaryjnych i już możem się śmiać ze stojących w kolejce naiwniaków – super prawda ? W szczycie w ciągu  pięciu minut tym sposobem śmignęło koło mnie z prędkością >60km/h 6 aut. Nie… nie były to autobusy wiozące ciężko pracujących ludzi do pracy, nie nie były to nagłe przypadki zasłabnięcia i kobiety w ciąży…

Pod prąd wpadali tuż za blokadą na rondo i dzięki temu czas stania w kolejce wydłużał się o kolejne godziny…

Godziny które można spędzić na miłej konwersacji z rodakami – prawda ? Samochodów z rejestracjami z Polski jest przewaga więc zagajam do pierwszego w kolejności – hmm to już nawet nie akcent zabużański toć to rodowity Ukrainiec, następne auto z rejestracją RTS – to samo i kolejne, i kolejne z rejestracją poznańską i kolejne z dolnośląską i na niemieckich numerach równiez piękna ukraińska mowa. Za dziesiątym podejściem – sukces – krajan, już obyty wyjaśnia że cła na ukrainie duże więc wszyscy ukraińcy rejestrują przez słupy auta w polszy…   500zł taki deal i można się cieszyć swoboda podróżowania.

Po 6 godzinach ruchu dowolnego zjawia się policja, jeden radiowóz przed rondem trochę zatrzymał sznurek podprądowców, jednak na pełen sukces przywrócenia praworządności trzeba było poczekać jeszcze pół godziny na przyjazd dwu kolejnych radiowozów. Wtenczas jak za dotknięciem magicznej różdżki ostatnie 300 metrów do ronda minęliśmy w 5 minut i przeszczęśliwi wylądowaliśmy na kontroli granicznej mogąc otrzymać upragnioną, niesmiertelną karteczkę do zbierania podpisów i pieczątek [podpisów jest dwa i pieczątek również dwa – bez nich można zapomnieć o wyjeździe z Ukrainy] Sprawa po stronie ukraińskiej była już dosyć szybka, trochę gorzej po stronie polskiej gdzie posiadacze aut z rejestracjami polskimi , niemieckimi i czeskimi ustawiali się radośnie na pasie UE. Nic to że środku sami Ukraińcy, kierowca rżnie głupa, że nie wiedział. Dlaczego mnie to złości – otóż dlatego że taki cwaniak wstrzymuje ruch gdyż celnicy odprawiają samochody grupowo po kilka. Więc zamiast puścić bogu ducha winnych turystów, wszyscy czekamy na drobiazgową kontrolę ukraińskiej fugonetki gdzie celnik z psem i śrubokrętem rozkłada tapicerkę na części….

Oczekiwanie umilają odgłosy silników pereł niemiecjkej głównie motoryzacji – 30 letnich volkswagenów kaszlących i dławiących się własnym oddechem, posklejanych taśmą klejącą [tak to nie żart, wiele tych pojazdów sklejonych jest na słowo honoru] Jednemu z nich koło się zepsuło temu wolkswagenu – zapieczone na amen, nieściągalne – niewesoło. Odruchy współczucia jednak przetłumiły oparo-spaliny taniego ukraińskiego diesla buchające prosto w nasze okno i buchające to nie jest za duże sowo. Świeże powietrze łapaliśmy jak ryby  korzystając z krótkich chwil bezautobusowego wytchnienia.

Co można przewieźć – 2 paczki papierosów na głowę – papierosy są potwornie tanie od 7do 22 hrywien co daje ok 1,5 zł paczka.. [Nie potwierdzone info od krajana że za każdą paczkę ekstra – 200 złociszów, a rzeczywiście to potrafią sprawdzać. Przy nas kilka sporych reklamówek wylądowało w koszu.]

Litr wódki bądź podobny ekwiwalent piwa. Alkohole też są tanie.

Paliwo -litr diesla 18-22 hrywny – ok 3 złote, na stacjach leja pod korek, wskaźnik zaczął opadać 180 km od granicy 🙂

Nie wolno – mięso, mleka, jajek

 

Dodaj komentarz